» Wywiad Glamour „Mam na imię Sasha” FanClub Beyoncé Polska | Największa Polska strona o Beyoncé wp_head(); ?>

BEYONCÉ POLSKA

OSTATNIE ZDJĘCIA
» Zobacz więcej zdjęć w naszej galerii. Mamy już ponad 230,000+ zdjęć i ciągle dodajemy nowe!
NOWY ALBUM!

POLECAMY
INFO. O STRONIE
FANCLUB BEYONCE POLSKA (beyonce.com.pl)
Działamy od: 4 sierpnia 2011
Zespół‚:Roxi, Nath i Dżasta
Kontakt: kliknij tutaj
Szablon: Roxi
Host: Fan-Strefa.pl | Reklama
Najwięcej online: 394 osoby (25.05.2013)
BEYONCÉ ELITE
ELITE AFFILIATES
OFICJALNE LINKI

 

GLAMOUR: „Mam na imię Sasha”

 

Przed drzwiami londyńskiego luksusowego hotelowego apartamentu, gdzie miałam spotkać się tylko na kwadrans z Beyonce, czatuje dwóch wielkich czarnoskórych bodyguardów, jeden beznamiętnie wcina hamburgery. Nawet na mnie nie spoglądają. Jest już wystarczająco groźnie, a w dodatku z dołu dochodzą jakieś niezidentyfikowane dźwięki. Jak się okazuje, odbywa się tam wesele. Nagle zamieszanie, zostaję wstrzymana, rozdzwaniają się telefony „Prosimy o uciszenie tej muzyki, bo to przeszkadza naszej gwieździe” – słyszę słowa obsługi. „Biedni nowożeńcy – myślę – nie dość, że zapłacili fortunę za wesele w takim miejscu, to nie mają na nie szans”. Cały wywiad jest filmowany, co nie dodaje mi otuchy. Wreszcie wchodzi Beyonce, w czarno-białej sukience projektu Rubin Singer, z włosami wysoko spiętymi w koński ogon. Od razu czuję się lepiej, bo Beyonce ma apetyczne kształty, które jeszcze bardziej podkreśla strojem: głęboki dekolt, gołe nogi i ramiona. (Kocham tę kobietę. Jeśli masz jeszcze kompleksy, koniecznie musisz ją zobaczyć w teledysku „Single Ladies”, w którym paraduje w mocno wyciętym jednoczęściowym kostiumie.) Patrzy na mnie z rezerwą, ale gdy na rozgrzewkę zadaję jej pytanie, w co się ubrała, uśmiecha się i nagle z niedostępnej gwiazdy zmienia się w fajną dziewczynę, która jednak za wszelką cenę chroni prywatność i choć cały świat wie, że jest żoną Jaya-Z, ona z wdziękiem zaprzecza.

 

GLAMOUR: Wciąż zaprzeczasz, że wzięłaś ślub z Jayem-Z, a ja mam w ręku twój dzisiejszy wywiad w „The Sudany Times”, w którym otwarcie o nim mówisz. Po co to wszystko?

BEYONCE: Naprawdę? Chętnie go przeczytam. A to niespodzianka. Nie zaprzeczam, ale nie chcę mówić na ten temat.

GLAMOUR: Ale powiedziałaś, że płyta „I Am… Sasha Fierce” to twój pamiętnik. Dlaczego więc nagrałaś utwór „Single Ladies (Put A Ring On It)”? Zachęcasz do małżeństwa?

BEYONCE: Pewnego wieczoru gadałam z moimi przyjaciółkami tak o wszystkim, także o małżeństwie. Uważam, że przed podjęciem decyzji o ślubie kobieta powinna najpierw osiągnąć cele, które sobie w życiu postawiła. Zanim zwiąże się na zawsze z drugą osobą, musi być zrealizowana i dobrze czuć się sama ze sobą. Ta przyjacielska rozmowa bardzo mnie zainspirowała i już następnego dnia nagrywałam tę piosenkę. Ale chcę ci powiedzieć, abyś nie brała wszystkiego, co jest na nowej płycie, do końca serio. Uwielbiam chodzić do klubów i obserwować kobiety, bo nieważne czy są singielkami, czy mężatkami, wszystkie wypędzają z parkietu mężczyzn i same potrafią się świetnie bawić. „Single Ladies” to piosenka o kobietach, która ma im dodać animuszu, wzmocnić j. Ona bardzo dobrze mnie wyraża.

GLAMOUR: Czyli kim dokładnie jest Beyonce? Na nowej płycie przedstawiasz się również jako Sasha Fierce.

BEYONCE: Dobrze wsłuchaj się w słowa moich piosenek, wtedy wszystko będzie wiadomo. To nie znaczy, że mam rozdwojenie osobowości, ale gdy jestem na scenie, to jestem zupełnie inną osobą niż w rzeczywistości. Ludzie postrzegają mnie właśnie jak Sashę Fierce, moje alter ego, czyli taką jaką znają z teledysków, koncertów i często nie zdają sobie sprawy, że prywatnie jestem zupełnie inna. Myślę, że to bardzo istotne, by dać fanom to, czego oczekują, ale pokazać im również moją drugą, prywatną stronę: jestem wrażliwcem, który na co dzień chodzi w T-shircie i dżinsach, nawet jeśli uwielbiam piękne sukienki na wyjścia.

GLAMOUR: Lubię cię za to, że nie jesteś chudzielcem i zawsze dumnie pokazujesz ciało, ale jednak do filmu „Cadillac Records”, w którym grasz Ettę James, piosenkarkę bluesową, musiałaś przytyć prawie 10 kilogramów. To chyba sporo?

Tak, i teraz wciąż mocno pracuję, by je zrzucić. Ale to nie jest takie trudne, bo codziennie, przygotowując choreografię, tańczę po osiem godzin… No i jem mało smaczne rzeczy. Nie biorę do ust niczego, co ma pyszny smak. Czyli nie różnię się zbytnio od większości innych kobiet. Oczywiście nie jest mi łatwo, to poświęcenie – nie można sobie pozwolić na pyszny chleb czy pastę. Za to przybieranie na wadze było rewelacyjne, codziennie zajadałam się lodami. Nie jestem systematyczna, jeśli chodzi o ćwiczenia i tutaj znowu jestem taka jak inne dziewczyny. Poza tym teraz mam mnóstwo pracy, ale jeśli mam bardziej uregulowany tryb życia, ćwiczę pięć razy w tygodniu półtorej godziny.

GLAMOUR: Twój tata, a jednocześnie menadżer dziś rano, gdy przesłuchiwaliśmy twoja nową płytę, podkreślił, że jest to album popowy. Fani nie będą rozczarowani?

To jest jego opinia, nie moja. Nie wydaje mi się, że jest to album popowy. Mówiąc szczerze, nie umiem go zaklasyfikować. Nie wiem, czy jest to pop, folk, R’n’B czy soul i właśnie na tym polega urok tej płyty. Nie znoszę etykietek. To album, na którym śpiewam dla wszystkich, którzy lubią dobrą muzykę i którym sprawi przyjemność. Po trudnych rolach filmowych, do których musiałam się poważnie przygotować i które bardzo dużo kosztowały mnie emocjonalnie potrzebowałam dobrej energii. (Etta James przedawkowała kokainę, a w psychologicznym thrillerze „Obsessed” Beyince gra żoną walczącą o swoją rodzinę). Powiedziałam sobie: dość płaczu i tragedii, pora na miłość. I z takim przesłaniem zabrałam się do tworzenia „I Am… Sasha Fierce”.

GLAMOUR: Twój ojciec powiedział też, że masz zaplanowany każdy dzień już do końca przyszłego roku. Kiedy znajdujesz czas dla siebie? Czy nie uważasz, że zatracasz się, żyjąc w ten sposób?

Stanowczo nie. Głównym powodem, dla którego nagrałam „I Am… Sasha Fierce”, była ochrona siebie. Pomimo że bardzo angażuję się w pracę i na przykład zawsze znajduję czas na, taki jak ten, przemiły wywiad, to zawsze organizuję dzień tak, by znaleźć chwile dla siebie. Mam takie zasady już o kilkunastu lat i wszyscy, którzy ze mną współpracują, doskonale o tym wiedzą. Jeśli na przykład śpiewam przez pięć dni, potrzebuję dzień przerwy, a jeśli jadę w trasę koncertową na miesiąc, to po powrocie biorę sobie dwa tygodnie wolnego. Muszę mieć własne życie, bo nie jestem zaprogramowaną maszyną, jestem człowiekiem. Potrzebuję odpoczynku i zawsze przestrzegam, by o nim nie zapomnieć. Nawet jeśli czasem żałuję, bo mam na przykład zaproszenia na wspaniałe wydarzenia czy premiery. Jednak umiem znaleźć równowagę i nauczyłam się odmawiać.

GLAMOUR: No więc, gdy już masz ten wolny czas, to możesz iść na spacer do parku?

Oczywiście, że tak. Mogę. Lubię zabierać do parku mojego siostrzeńca, ale nie mogę spacerować dłużej niż 20 minut, bo potem ludzie dostają jakiegoś szału. Nie jestem typem osoby, która siedzi w domu, bo obawia się reakcji tłumów czy paparazzi, ale rzeczywiście zainteresowanie moją osobą może być czasem trudne i frustrujące. Staram się jednak normalnie żyć i to ignorować. Jest mi dużo łatwiej, bo zdążyłam się już przyzwyczaić. Pierwszy album nagrałam jako piętnastolatka, dziś mam 27 lat i z roku na rok mój sukces rośnie. Jestem z tego powodu oczywiście szczęśliwa. Teraz również wiem, że nigdy nie będzie w moim życiu sytuacji, gdy obudzę się i będę bała się wyjść na ulicę. Panuję nad swoim życiem i rzeczywistością

GLAMOUR: Co byś zrobiła, gdybyś tak jak w piosence „If I Were A Boy” mogła na jeden dzień zamienić się w faceta?

Pierwszą rzeczą byłoby zainicjowanie sytuacji, gdy jako chłopak chcę poderwać dziewczynę. Strasznie się staram i wydaje mi się, że dobrze mi idzie, a ona mi odmawia i po prostu nie zwraca na mnie uwagi. To musi być niezwykle interesujące uczucie.

 

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *