» Wywiad Interia „Ludzie będą zszokowani” FanClub Beyoncé Polska | Największa Polska strona o Beyoncé wp_head(); ?>

BEYONCÉ POLSKA

OSTATNIE ZDJĘCIA
» Zobacz więcej zdjęć w naszej galerii. Mamy już ponad 230,000+ zdjęć i ciągle dodajemy nowe!
NOWY ALBUM!

POLECAMY
INFO. O STRONIE
FANCLUB BEYONCE POLSKA (beyonce.com.pl)
Działamy od: 4 sierpnia 2011
Zespół‚:Roxi, Nath i Dżasta
Kontakt: kliknij tutaj
Szablon: Roxi
Host: Fan-Strefa.pl | Reklama
Najwięcej online: 394 osoby (25.05.2013)
BEYONCÉ ELITE
ELITE AFFILIATES
OFICJALNE LINKI

 

INTERIA.PL „Ludzie będą zszokowani”

 

Po kolejnym zawieszeniu w 2005 roku działalności przez amerykańskie dziewczęce trio Destiny’s Child, najzdolniejsza z wokalistek tria, Beyonce Knowles, ponownie podbiła listy przebojów solowym albumem „B’day”, który miał premierę we wrześniu 2006 roku. Pochodzący z niej singel „Deja Vu”, z udziałem rapera Jay’a-Z, prywatnie narzeczonego piosenkarki, stał się Numerem Jeden w wielu krajach na całym świecie, a sama płyta od razu trafiła na szczyt zestawienia bestsellerów w Stanach Zjednoczonych.
W poniższym wywiadzie możecie przeczytać, co oznacza tajemniczy tytuł płyty, jak wyglądają rodzinne i artystyczne plany Beyonce, i w jaki sposób jej kariera filmowa wpłynęła na ostateczny kształt „B’day”.

 

INTERIA: Dlaczego zdecydowałaś się zatytułować ten album „B’day”?

BEYONCE: Kiedy zastanawialiśmy się nad datą premiery płyty, ktoś wspomniał o 4 września. Wtedy pomyślałam sobie: „Wow! To szalone. Przecież w ten dzień są moje urodziny!”. Ta płyta jest w pewnym sensie świętem, więc stwierdziłam, że to idealna data. A tytuł odnosi się do słowa „birthday”. Poza tym można go także odczytać jako „Beyonce Day”. Dzień, w którym Beyonce pragnie dzielić się swoją muzyką ze światem. Jestem bardzo podekscytowana, ponieważ ten album daje słuchaczowi siłę, jest świętem, jest jedną wielką imprezą.

INTERIA: Jaka inspiracja kryje się za „B’day”?

BEYONCE: Wzięłam udział w nagraniu filmu „Dreamgirls”, w którym zagrałam postać Diny. Przez sześć miesięcy żyłam jej życiem. A wszystko to, co chciałam, by ona przekazała i powiedziała, natychmiast znajdywało się na „B’day”. Po prosto z planu filmowego jechałam do studia nagraniowego.

INTERIA: Jakie były twoje główne cele w trakcie nagrywania płyty?

BEYONCE: Chciałam zainspirować kobiety. Destiny’s Child z takimi piosenkami, jak „Writings On The Wall” czy innymi… Wiem jak wiele znaczą one dla kobiet. Chciałam ponownie zrobić coś takiego. Mój poprzedni album nosił tytuł „Dangerously In Love” i był o pięknie miłości. A tak naprawdę miłość nie jest cały czas taka wspaniała. O tym chciałam teraz zaśpiewać. Pragnęłam być głosem kobiet. Dać im siłę, dodać im pewności siebie. Poza tym moim celem było stworzenie czegoś innego niż wcześniej. Niektórzy artyści lubią eksperymentować i ich fani często zastanawiają się, co znajdzie się na nowej płycie, czym zostaną zaskoczeni. Ja czuję, że też powinnam być taką artystką. To jest mój obowiązek.

INTERIA: Czy dobrze się bawiłaś tworząc i nagrywając „B’day”?

BEYONCE: Podczas sesji nie było ciśnienia, było bardzo zabawnie, a najważniejsza była muzyka. Były momenty, że nie chciałam iść do domu spać, tylko pragnęłam dalej pracować nad nowymi piosenkami.

INTERIA: Które z nowych piosenek cenisz najbardziej?

BEYONCE: Kocham wszystkie z nich, i to bardzo (śmiech)! Teraz chyba moim ulubionym utworem jest „Suga Mama” i wydaje mi się, że „Ring The Alarm”, drugi singel z płyty.

INTERIA: Dla kogo przeznaczona jest ta płyta?

BEYONCE: To jest także płyta dla dziewczyn, które wychodzą razem na imprezę. Dla dziewczyn, które szykują się do wyjścia do klubu: robią makijaż, wybierają ubrania… Tego będziecie słuchać. Pragnęłam także nagrać album dla kobiet, które przechodzą trudny okres w życiu, bo rozstały się ze swoimi chłopakami. To muzyka przeznaczona na dziewczęce spotkania, na których omawia się rozstanie przy winie. Chcę, by kobiety okazywały swą siłę. Dobrze jest być mocnym i myśleć: „Tak! Poradzę sobie!”.

INTERIA: Jaki wpływ na ciebie miał film „Dreamgirls”, w którym zagrałaś u boku Jamiego Foxxa?

BEYONCE: „Dreamgirls” to jedna z tych rzeczy, które musiały się zdarzyć w moim życiu. Urodziłam się w tym samym roku, kiedy musical „Dreamgirls” grany był na Broadway’u. Urodziłam się, by zagrać w tym filmie. To bez wątpienia najważniejsze moje doświadczenie filmowe. Po wszystkim wiedziałam, że czegoś takiego nigdy już nie przeżyję. To byłą magia. Pracowałam ze wspaniałymi ludźmi, świetnymi aktorami i najlepszym z możliwych reżyserów. Kostiumy i makijaże były niesamowite, muzyka była wspaniała. Wszystko było… Bardzo wyjątkowe przeżycie, jedyne w swoim rodzaju.

INTERIA: Powiedz, jak się czujesz w roli artystki solowej?

BEYONCE: Wciąż czuję się tak, jakbym była częścią zespołu i wiem, że tak będzie już zawsze. Bardzo się kochamy i jesteśmy jak siostry. Dzwonimy do siebie z takimi pytaniami: „Podobało ci się ta piosenka? Tak? Nie?” albo „Czy lubisz moje nowe wideo?”. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zaśpiewałam „Deja Vu”, byłam przerażona. W pierwszym rzędzie siedziały Kelly i Michelle i wtedy pomyślałam sobie: „O, teraz mogę być zrelaksowana. Są ze mną…”. Już zawsze będziemy razem, każda z nas jest częścią życia innej.

INTERIA: Co cię najbardziej motywuje?

BEYONCE: Robię rzeczy, które kocham robić. Lubię rzucać sobie wyzwania. Zastanawiać się, w jaki sposób mogę być jeszcze lepsza. A jeżeli coś mnie nie interesuje, nie inspiruje i nie motywuje, staram się to ominąć i nie marnować energii.

INTERIA: Kiedy założysz rodzinę?

BEYONCE: To się stanie na pewno, ale kiedy nadejdzie na to najlepszy moment. Wychowywałam się w pełnej rodzinie, moi rodzice są małżeństwem od 27 lat. Moja siostra urodziła właśnie syna i oglądanie ich to najpiękniejsza rzecz na świecie. Ja jednak mam jeszcze czas…

INTERIA: Czego nauczyły cię te wszystkie lata w show biznesie?

BEYONCE: Najwspanialsze jest to, że moja praca jest bardzo kreatywna. Wszystko to, co ma w sobie pierwiastek kreatywności i artyzmu: malowanie, projektowanie czy nawet gotowanie, pozwala ci dowiedzieć się czegoś więcej o sobie samym. Zawsze, kiedy przychodzę do studia i komponuję piosenkę, muszę pomyśleć o sobie. Zastanowić się nad swoim zachowaniem, zachowaniem innych ludzi… Podobnie jest w przypadku kręcenia filmu, kiedy muszę się zastanowić, w jaki sposób wydobyć z siebie uczucia. W ten sposób uczę się siebie i dowiaduję się więcej na temat ludzi wokół mnie.

INTERIA: Co jest dla ciebie największym wyzwaniem?

BEYONCE: Każda kariera niesie ze sobą pewien ciężar, trzeba się zmierzyć z przeszkodami. Moja jest dosyć ciężka. Cały czas trzeba myśleć o następnym ruchu. Cały czas ciąży na tobie presja. A ja dodatkowo zajmuję się wieloma różnymi sprawami, działam wielokierunkowo. Dlatego największym wyzwaniem dla mnie jest utrzymanie równowagi psychicznej i bycie sobą. Utrzymanie balansu, by móc zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi, nie zaniedbując jednocześnie kariery.

INTERIA: W jaki sposób twoje kreacje odzwierciedlają ciebie?

BEYONCE: Nie ukrywam, że moja garderoba to ważna część mojej osobowości. Uwielbiam modę, oglądania gwiazd Hollywood i filmów… Podoba mi się, kiedy kobiety dbają o siebie i wkładają sporo wysiłku w swoje kreacje. Moja mama jest moją stylistką i to ona ma duży wpływ na to, w czym chodzę, jaką mam fryzurę i makijaż. To przyjemne, jakbyśmy bawiły się w przebieranie.

INTERIA: Opowiedz o swojej pracy z producentami Rodney’em Jenkinsem i Richem Harrisonem?

BEYONCE: Panowała między nami wspaniała chemia. To coś, czego nie można przewidzieć ani zaplanować. Chemia to chemia, a u nas wytworzyła się bardzo naturalnie. Mam dla nich ogromny szacunek i wydaje mi się, że to obecnie najlepsi producenci na rynku.

INTERIA: A jak wyglądała współpraca ze Swiss Beats?

BEYONCE: To ciekawe doświadczenie dla wokalistki r’n’b. Podkłady Swiss Beats nie mają melodii tylko rytm. Ale z tego powodu trafili do mnie (śmiech). Fajnie być pierwszy artystą r’n’b, który pracuje na takich bitach.

INTERIA: A The Neptunes?

BEYONCE: Uwielbiam nagrywać z The Neptunes i Pharrellem Williamsem. Byłam wtedy na wakacjach w Miami, a on usłyszał, że tam jestem i podesłał mi płytę z dwoma utworami. Po ich wysłuchaniu krzyknęłam: „O mój Boże! To jest perfekcyjne!”. Żywe instrumenty wymieszane z naprawdę mocnymi bitami, zmiany tempa… Młodzi ludzie zastanawiali się: „Co to jest?”. A to jest perfekcja. Pharrell to naprawdę utalentowany koleś…

INTERIA: Dlaczego wybraliście „Deja Vu” na pierwszego singla?

BEYONCE: Kocham ten utwór, ponieważ jest pełen uczucia. Brzmi świetnie i zarazem nie jest to typowa piosenka, którą można usłyszeć w radio. „Deja Vu” jest ponadczasowa. Staram się nagrywać utwory, które będę uwielbiała śpiewać nawet za kilkanaście lat. A ten numer ma energię i pasję, którą zawsze będę kochała.

INTERIA: W tej piosence występuje Jay-Z. Jaki był jego wkład w powstanie płyty?

BEYONCE: To jest artysta, a ja mam spory respekt dla niego i szanuję jego opinię. Pytałam się go często, co mu się podoba, a co nie. On zresztą także zadaje mi tego typu pytania. Jay-Z to wspaniały raper, wielki artysta i bardzo utalentowany kompozytor.

INTERIA: Czego możemy w przyszłości oczekiwać od ciebie?

BEYONCE: Jest wiele spraw, które muszę przemyśleć. Teraz chcę skoncentrować się na „B’day” i stać się jeszcze lepszą artystką koncertową. Chcę, by ludzie szanowali Beyonce nawet za 15-20 lat. Moimi wzorami są artyści, którzy mnie inspirowali: Aretha Franklin czy Marvin Gaye. Planuję także zagrać w kolejnych filmach, ale także chcę wykorzystać mój status do czegoś ważniejszego niż muzyka. Wciąż jednak mam na to czas.

INTERIA: Czy chciałabyś przekazać coś swoim fanom na całym świecie?

BEYONCE: Jestem wam bardzo wdzięczna, ponieważ miałam okazję podróżować po całym świecie i byłam zaskoczona waszym oddaniem. Dlatego nie mogę doczekać się kolejnych spotkań z wami. Mam także nadzieję, że mój nowa płyta spodoba wam się i przyniesie wam sporo radości!

INTERIA: Kolejnym singlem po „Dej Vu” będzie „Ring The Alarm”. Co możesz powiedzieć o tej piosence?

BEYONCE: Jest bardzo szczera, nie ukrywa niczego. Czasami nasze związki zmierzają w złym kierunku, a naszą reakcja na to jest niechęć do partnera. Zawsze jednak pojawia się taka myśl: „Kurcze, nauczyłam go tak dużo przez te wszystkie lata razem, a teraz inna kobieta ma na tym skorzystać?” (śmiech). I właśnie o tym jest ta piosenka. O tym, że byłabym wściekła, gdybym zobaczyła inną kobietę w ramionach mojego mężczyzny. To strasznie agresywny utwór. Ludzie będą zszokowani! Nigdy nie włożyłam tylu emocji i takiej ilości pasji w żaden utwór. Poza tym to klubowy przebój. Bit jest w nim naprawdę mocny.

INTERIA: A co powiesz o teledysku do tej piosenki?

BEYONCE: Ponownie pracowałam z Sophie Muller, bardzo utalentowaną reżyserką. Chciałam, by ten teledysk był jak film, tajemniczy film. Jestem w nim oskarżona. O co? Każdy może sobie wymyślić o co!  W każdym bądź razie praca na planie była ciężka. Podczas sceny, w której jestem na stole, spadłam z niego i potłukłam sobie całe plecy (śmiech). Miałam więc mnóstwo pracy i nigdy tak poważnie się nie potłukłam. Zazwyczaj jest tak, że im więcej siniaków i ran, tym lepszy jest teledysk (śmiech).

INTERIA: Dziękuję za rozmowę.

 

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *